Ślimaki w Zamościu

W piątek 18 lipca drużyna „Ślimaków” rozpoczęła weekendowe zgrupowanie rugbowe. Po raz kolejny miejscem naszych zmagań był Ośrodek Sportu i Rekreacji w Zamościu.

Już pierwszego dnia po kolacji stawiliśmy się wszyscy na hali, aby odbyć nasz pierwszy trening. Skupiliśmy się na nim nad poprawą komunikacji i współpracy na boisku. Było wesoło, ale i efektywnie.

W sobotę czekały nas dwa treningi. Przy słonecznej i upalnej pogodzie wylewaliśmy siódme poty, doskonaląc grę pressingiem i atak na strefę. Mimo zmęczenia po ciężkiej pracy po kolacji wybraliśmy się jeszcze na wspólny spacer na piękny zamojski rynek.

W niedziele też odbyliśmy dwa treningi, na których doskonaliliśmy różne warianty gry oraz rozegraliśmy mecz. Mimo wysokiej temperatury na hali, zawodnicy dawali z siebie wszystko aby poprawić naszą grę.

Podczas zgrupowania oprócz rugby, niektórzy zawodnicy sprawdzali swoje umiejscowi w bierkach oraz łucznictwie. Byli również tacy, którzy zaprezentowali talenty wokalne i taneczne:). Najbardziej jednak cieszy, że w zgrupowaniu wzięły udział dwie nowe zawodniczki. Mamy nadzieję, iż to co zobaczyły i przeżyły nie zniechęci je do dalszych treningów, bo lekko nie było.

Dziękujemy wszystkim zawodnikom za pracę włożona w każdy trening, a także osobą z serwisu, bo bez nich ciężko byłoby ogarnąć cały ten „bałagan” 😉

A oto zgrupowanie widziane oczyma nowicjuszki, Katarzyny B.:

Przypełzaliśmy do Zamościa już w piątek razem z ekipą łuczniczych robinhoodów, lecz na pokolacyjną sjestę szans nie było. „Po omacku” rozpoczęliśmy weekendowe zgrupowanie, pracując nad komunikacją i, jak to w rodzinie, nad zaufaniem, żeby wychodzić razem dobrze nie tylko na zdjęciach, w czym jesteśmy już całkiem nieźli.

W sobotę ani pogoda, ani trener nie mieli nad nami litości. Wydawało się, że po porannym treningu spaliliśmy już i obiad, i kolację, ale nie zraziło nas to do dalszej pracy i (prawie) każdy wspinał się na wyżyny swojego samozaparcia i sportowego hartu ducha. I choć w niedzielę każe się odpoczywać, Ślimaki jednak wdrażały w życie zasadę „trening czyni mistrza”, a przynajmniej zakwasy… Co prawda wieczorami jęki nad obolałymi mięśniami przeplatały się z radosnymi tenorami, ale dzięki zgranej ekipie trenerstwa, serwisu i drużyny wszyscy wrócili ze zgrupowania pozytywnie zmęczeni. Niestety niektórzy obarczeni także kulinarną pokutą…

Swoje pierwsze zgrupowanie oficjalnie uznaję za zaliczone, odchorowane i bardzo udane!

Autor: Młody